- Bardzo przepraszam. –
Powiedziałam, patrząc na człowieka przede mną. Miał długie ciemne brązowe
włosy, uwodzicielskie oczy, które zasłaniał kaptur na czubku głowy, a jego
spodnie wisiały niemal do kostek. Jezu.
- Uważaj jak chodzisz,
suko. – Powiedział, przepychając się obok mnie. Rozponałam ten głos niemal
natychmiast. To był nie kto inny jak Jason McCann. Pieprzyć. Moje. Życie.
- Słucham? – Odwróciłam
się w jego stronę, gdy te słowa opuściły moje usta.
Wyraz jego twarzy na
początku był zły, ale szybko złagodniał, tak trochę. – Wyglądasz dziwnie
znajomo. – Wielka zmiana nastroju?
- I powinnam. Pieprzyłeś
mnie około czterdziestu minut w klubie Frisco.
- Tak! – Przerwał mi. –
Czekaj. Skąd wiedziałaś, że to ja? – Zebrał trochę więcej włosów na oczy, nagle
świadomy faktu, że może być rozpoznany.
- Nie martw się, to nie
jest takie ważne. – Powiedziałam i odwróciłam się do wyjścia.
- Hej. – Zatrzymał mnie,
kładąc rękę na moim ramieniu. Obrócił mnie w swoją stronę, powodując, że
upuściłam na podłogę torbę z pieluchami. – Dałabyś mi swój numer? – Zapytał
mnie, schylając się po pieluchy.
- Dzięki. – Powiedziałam,
kiedy wręczył mi torbę ponownie. – Ja… Będę musiała o tym pomyśleć.
- Kto powiedział, że
zobaczymy się ponownie?
- To mały świat.
Spotkaliśmy się znowu dzisiaj, prawda? Jestem pewna, że zobaczymy się wkrótce.
– Powiedziałam i zaczęłam odchodzić.
- Jeszcze nie skończyłem!
– Zawołał, doganiając mnie. Wciągnął mnie do najbliższej alejki, popychając na
najbliższą szafkę, która na szczęście była z prześcieradłami i kołdrami. – Może
spotkamy się niedługo? Tęskniłaś za mną, prawda? Bo ja za tobą na pewno. –
Uśmiechnął się, pochylając się by umieścić buziaka na mojej szyi. Odepchnęłam.
Kim on do cholery myśli, że jest?
- Proszę… - Prychnęłam. –
Ledwo mnie poznałeś, kiedy zobaczyłeś mnie minutę temu.
- Poznałem cię. – Ponownie
się pochylił szepcząc mi do ucha. – Tak po za tym, to, że nie pamiętam twarzy,
nie znaczy, że zapomniałem jak czułem się tamtej nocy. – Jego ręka znacząco
powędrowała na moje biodro. Odepchnęłam go.
- Cut the shit, McCann*. Naprawdę
nie jestem w nastroju do myślenia nad tym teraz. Muszę wracać do domu.
- Suka. – Mruknął. – Dlaczego
masz pieluchy? Czy to dlatego, że potrzebujesz ich raz w miesiącu? –
Zażartował. Co za idiota. Mam szczerą nadzieję, że Alyssa będzie normalna jak
jej mama.
- Jesteś takim idiotą. –
Warknęłam. – Teraz poważnie, muszę iść. – Nalegałam, w końcu odchodząc. Tym
razem nie próbował mnie zatrzymać.
- Dlaczego ci się tak
śpieszy? – Spytał, idąc obok mnie.
Co mam mu powiedzieć? – Muszę wrócić do domu bo twoja córka faktycznie
potrzebuje pieluchy, aby ją zmienić?
- Moja przyjaciółka jest u
mnie w domu i jej bratowa właśnie rodzi, a ona potrzebuje mnie w domu, by mogła
iść do szpitala. – Wyjaśniłam, stojąc w kolejce do jednej z kas fiskalnych.
- Dlaczego twoja
przyjaciółka musi czekać, aż wrócisz do domu? – Spytał.
- Zawsze jesteś taki
wścibski?
- Chcę cię tylko poznać,
kochanie.
- Możesz spróbować poznać
mnie kiedy indziej? Może, kiedy się nie śpieszę. – Prychnęłam.
- Oczywiście, jeśli dasz
mi swój numer. – Uśmiechnął się.
Jęknęłam i wyjęłam pióro z
mojej torebki. – Uh. – Mruknęłam, rozglądając się za czymś do pisania.
- Oh, tutaj. – Powiedział,
odrywając róg magazynu, na półce obok nas.
- Jason. – Szepnęłam
głośno.
- Co? To tylko papier. Tak
czy inaczej, nie było nic na rogu. – Przewrócił oczami. Wzięłam papier z jego
ręki i szybko zapisałam mój numer.
- Masz. – Podałam mu
papier z powrotem. – Szczęśliwy?
- Tak, jestem. Napiszę do ciebie
później. – Mrugnął do mnie zanim odszedł. Gdy był na tyle daleko, odetchnęłam z
ulgą. To nie było w ogóle dziwne.
Po przyjeździe do domu,
rzuciłam torbę na stole i poszłam do salonu żeby zobaczyć… nikogo.
- Halo? – Krzyknęłam.
- Tutaj! – Carolyn zawołała
mnie, zgadując, że jest w pokoju Aly. Udałam się korytarzem do pokoju Alyssy i
oparłam się o framugę drzwi, aby podziwiać piękny obraz przed sobą. Aly
siedziała na z Carolyn przed nią. Carolyn obecnie ubierała w różne chusty,
kapelusze i buty moją córkę. Wyglądała uroczo.
- Muszę z tobą
porozmawiać. – Powiedziałam.
- Mów. – Powiedziała, nie
odrywając uwagi od Aly.
- Wpadłam na Jasona. – To było
wszystko co zdążyłam powiedzieć żeby zwrócić całą jej uwagę na mnie.
- Żartujesz? – Zapytała. –
Co się stało?
Wzruszyłam ramionami,
podchodząc do łóżka Alyssy i siadając na nim. Przeniosłam jedną nogę na drugą,
przyzwyczajenie. – Pytał o mój numer.
- On cię pamięta? – Spytała,
zdejmują kapelusz który Alyssa miała na głowie, zastępując go innym. Alyssa
zachichotała.
- Nieco. Powiedział, że
wyglądam znajomo. Przypomniałam mu kiedy po raz ostatni mnie widział. Wtedy
sobie przypomniał.
Carolyn wywróciła oczami. –
Oczywiście, że pamiętał seks.
Wzruszyłam ramionami.
- Nie powiedziałaś mu o
Aly, prawda? – Zapytała.
- Nie! Oczywiście, że nie!
Nawet nie wiem czy to się stanie czy nie. – Powiedziałam.
Skarciła mnie. – Carly,
wiesz, że powinnaś mu powiedzieć. On zasługuje by wiedzieć. Alyssa musi
wiedzieć kto jest jej ojcem.
Skinęłam głową ze
zrozumieniem. Wiedziałam, że ma rację. Aly musiała znać swojego ojca, a Jason
powinien znać swoją córkę. Jestem po prostu kobietą, która będzie musiała mu to
powiedzieć. W pewnym momencie. Być może.
* Cut the shit - nie wiedziałam jak to przetłumaczyć.
~.~
Carly wpadła na Jasona i dała mu swój numer! Oh, Ty nie dobra!
jest 2:20 w nocy a ja tłumaczę rozdział, przepraszam za jakieś błędy czy po prostu złe przetłumaczenie jakiegoś zdania ale jestem zmęczona i chora. nie polecam jechać nad wodę, gdzie na dworzu nie jest jakoś upalnie, a po powrocie do domu opychać się lodami. haha.
niedługo nowy wygląd. myślę, że wam się spodoba.
jeżeli ktoś chciałby pomóc mi przy tłumaczeniu take you, proszę napiszcie do mnie na asku bądź twitterze. to ważne, naprawdę.
jeżeli chcecie następny rozdział - komentujcie.
a jeżeli polubiliście to ff - dawajcie do obserwowanych.
1. jeżeli macie jakieś pytania - tutaj
2. jeżeli ktoś z was chce być informowanym o nowych rozdziałach - tutaj
@hotmezrauhls