środa, 26 czerwca 2013

Chapter 2: Bitch.

33 komentarze:
- Bardzo przepraszam. – Powiedziałam, patrząc na człowieka przede mną. Miał długie ciemne brązowe włosy, uwodzicielskie oczy, które zasłaniał kaptur na czubku głowy, a jego spodnie wisiały niemal do kostek. Jezu.
- Uważaj jak chodzisz, suko. – Powiedział, przepychając się obok mnie. Rozponałam ten głos niemal natychmiast. To był nie kto inny jak Jason McCann. Pieprzyć. Moje. Życie.
- Słucham? – Odwróciłam się w jego stronę, gdy te słowa opuściły moje usta.
Wyraz jego twarzy na początku był zły, ale szybko złagodniał, tak trochę. – Wyglądasz dziwnie znajomo. – Wielka zmiana nastroju?
- I powinnam. Pieprzyłeś mnie około czterdziestu minut w klubie Frisco.
- Tak! – Przerwał mi. – Czekaj. Skąd wiedziałaś, że to ja? – Zebrał trochę więcej włosów na oczy, nagle świadomy faktu, że może być rozpoznany.
- Nie martw się, to nie jest takie ważne. – Powiedziałam i odwróciłam się do wyjścia.
- Hej. – Zatrzymał mnie, kładąc rękę na moim ramieniu. Obrócił mnie w swoją stronę, powodując, że upuściłam na podłogę torbę z pieluchami. – Dałabyś mi swój numer? – Zapytał mnie, schylając się po pieluchy.
- Dzięki. – Powiedziałam, kiedy wręczył mi torbę ponownie. – Ja… Będę musiała o tym pomyśleć.
- Kto powiedział, że zobaczymy się ponownie?
- To mały świat. Spotkaliśmy się znowu dzisiaj, prawda? Jestem pewna, że zobaczymy się wkrótce. – Powiedziałam i zaczęłam odchodzić.
- Jeszcze nie skończyłem! – Zawołał, doganiając mnie. Wciągnął mnie do najbliższej alejki, popychając na najbliższą szafkę, która na szczęście była z prześcieradłami i kołdrami. – Może spotkamy się niedługo? Tęskniłaś za mną, prawda? Bo ja za tobą na pewno. – Uśmiechnął się, pochylając się by umieścić buziaka na mojej szyi. Odepchnęłam. Kim on do cholery myśli, że jest?
- Proszę… - Prychnęłam. – Ledwo mnie poznałeś, kiedy zobaczyłeś mnie minutę temu.
- Poznałem cię. – Ponownie się pochylił szepcząc mi do ucha. – Tak po za tym, to, że nie pamiętam twarzy, nie znaczy, że zapomniałem jak czułem się tamtej nocy. – Jego ręka znacząco powędrowała na moje biodro. Odepchnęłam go.
- Cut the shit, McCann*. Naprawdę nie jestem w nastroju do myślenia nad tym teraz. Muszę wracać do domu.
- Suka. – Mruknął. – Dlaczego masz pieluchy? Czy to dlatego, że potrzebujesz ich raz w miesiącu? – Zażartował. Co za idiota. Mam szczerą nadzieję, że Alyssa będzie normalna jak jej mama.
- Jesteś takim idiotą. – Warknęłam. – Teraz poważnie, muszę iść. – Nalegałam, w końcu odchodząc. Tym razem nie próbował mnie zatrzymać.
- Dlaczego ci się tak śpieszy? – Spytał, idąc obok mnie.
Co mam mu powiedzieć? – Muszę wrócić do domu bo twoja córka faktycznie potrzebuje pieluchy, aby ją zmienić?
- Moja przyjaciółka jest u mnie w domu i jej bratowa właśnie rodzi, a ona potrzebuje mnie w domu, by mogła iść do szpitala. – Wyjaśniłam, stojąc w kolejce do jednej z kas fiskalnych.
- Dlaczego twoja przyjaciółka musi czekać, aż wrócisz do domu? – Spytał.
- Zawsze jesteś taki wścibski?
- Chcę cię tylko poznać, kochanie.
- Możesz spróbować poznać mnie kiedy indziej? Może, kiedy się nie śpieszę. – Prychnęłam.
- Oczywiście, jeśli dasz mi swój numer. – Uśmiechnął się.
Jęknęłam i wyjęłam pióro z mojej torebki. – Uh. – Mruknęłam, rozglądając się za czymś do pisania.
- Oh, tutaj. – Powiedział, odrywając róg magazynu, na półce obok nas.
- Jason. – Szepnęłam głośno.
- Co? To tylko papier. Tak czy inaczej, nie było nic na rogu. – Przewrócił oczami. Wzięłam papier z jego ręki i szybko zapisałam mój numer.
- Masz. – Podałam mu papier z powrotem. – Szczęśliwy?
- Tak, jestem. Napiszę do ciebie później. – Mrugnął do mnie zanim odszedł. Gdy był na tyle daleko, odetchnęłam z ulgą. To nie było w ogóle dziwne.

Po przyjeździe do domu, rzuciłam torbę na stole i poszłam do salonu żeby zobaczyć… nikogo.
- Halo? – Krzyknęłam.
- Tutaj! – Carolyn zawołała mnie, zgadując, że jest w pokoju Aly. Udałam się korytarzem do pokoju Alyssy i oparłam się o framugę drzwi, aby podziwiać piękny obraz przed sobą. Aly siedziała na z Carolyn przed nią. Carolyn obecnie ubierała w różne chusty, kapelusze i buty moją córkę. Wyglądała uroczo.
- Muszę z tobą porozmawiać. – Powiedziałam.
- Mów. – Powiedziała, nie odrywając uwagi od Aly.
- Wpadłam na Jasona. – To było wszystko co zdążyłam powiedzieć żeby zwrócić całą jej uwagę na mnie.
- Żartujesz? – Zapytała. – Co się stało?
Wzruszyłam ramionami, podchodząc do łóżka Alyssy i siadając na nim. Przeniosłam jedną nogę na drugą, przyzwyczajenie. – Pytał o mój numer.
- On cię pamięta? – Spytała, zdejmują kapelusz który Alyssa miała na głowie, zastępując go innym. Alyssa zachichotała.
- Nieco. Powiedział, że wyglądam znajomo. Przypomniałam mu kiedy po raz ostatni mnie widział. Wtedy sobie przypomniał.
Carolyn wywróciła oczami. – Oczywiście, że pamiętał seks.
Wzruszyłam ramionami.
- Nie powiedziałaś mu o Aly, prawda? – Zapytała.
- Nie! Oczywiście, że nie! Nawet nie wiem czy to się stanie czy nie. – Powiedziałam.
Skarciła mnie. – Carly, wiesz, że powinnaś mu powiedzieć. On zasługuje by wiedzieć. Alyssa musi wiedzieć kto jest jej ojcem.

Skinęłam głową ze zrozumieniem. Wiedziałam, że ma rację. Aly musiała znać swojego ojca, a Jason powinien znać swoją córkę. Jestem po prostu kobietą, która będzie musiała mu to powiedzieć. W pewnym momencie. Być może. 

 Cut the shit - nie wiedziałam jak to przetłumaczyć.

~.~ 

Carly wpadła na Jasona i dała mu swój numer! Oh, Ty nie dobra!

jest 2:20 w nocy a ja tłumaczę rozdział, przepraszam za jakieś błędy czy po prostu złe przetłumaczenie jakiegoś zdania ale jestem zmęczona i chora. nie polecam jechać nad wodę, gdzie na dworzu nie jest jakoś upalnie, a po powrocie do domu opychać się lodami. haha.

niedługo nowy wygląd. myślę, że wam się spodoba.

jeżeli ktoś chciałby pomóc mi przy tłumaczeniu take you, proszę napiszcie do mnie na asku bądź twitterze. to ważne, naprawdę.

jeżeli chcecie następny rozdział - komentujcie.
a jeżeli polubiliście to ff - dawajcie do obserwowanych.

1. jeżeli macie jakieś pytania - tutaj
2. jeżeli ktoś z was chce być informowanym o nowych rozdziałach - tutaj

@hotmezrauhls
i do następnego.

EDIT: Zapraszam na nowe tłumaczenie mojej przyjaciółki! :) Over Again 

czwartek, 20 czerwca 2013

Chapter 1: Are you seriously?

22 komentarze:

Minęły trzy dni, odkąd w wiadomościach ujrzałam jedynego Jasona McCanna, ojca mojej pięknej córki. Choć codziennie, nowi ludzie przypominają nam o jego powrocie i ostrzegają przed stanięciem mu na drodze. Wyświetlają numer telefonu lokalnego biura policji na dole ekranu przez cały dzień tylko w przypadku gdyby ktoś podczas oglądania telewizji w domu, zobaczył go.  Idiotyczne, prawda?
Usiadłam na kanapie, oglądając jak moja dwuletnia córka, Alyssa bawi się jej nową zabawką Elmo, otrzymała ją na jej drugie urodziny, które były zaledwie tydzień temu. Nie wiem dlaczego, ale zawsze była bardzo szczęśliwa gdy bawiła się Elmo. Uważam, że to dość dziwne. Ten mały potwór mnie przeraża. Właśnie wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi, rozsyłając słodki dźwięk po całym mieszkaniu. Allysa wystrzeliła w górę i po chwili była przy drzwiach. Wstałam z kanapy i udałam się do drzwi, spoglądając przez wizjer. Westchnęłam i otworzyłam drzwi. Już wiedziałam co ona tutaj robi.
- O mój Boże! Widziałaś wiadomości? – Moja najlepsza przyjaciółka, Carolyn, krzyknęła kiedy szła do salonu.
- Tak, widziałam. – Westchnęłam, zamykając za nią drzwi.
- Ciocia Carol! – Alyssa krzyknęła. Odsunęła swoje zabawki i wstała z podłogi podbiegając do Carolyn, która natychmiast wzięła ją w swoje ramiona.
- Hej kochany robaczku! – Carolyn zagruchała i pocałowała ją w policzek przed postawieniem jej z powrotem na podłodze. – Cóż, usiądziesz ze mną, czy co? – Carolyn powiedziała odwracając się twarzą do mnie. Cicho się zaśmiałam, kręcą głową w drodze do niej. Usiadłam obok niej na kanapie i odwróciłam się do niej bokiem, gotowa do tej rozmowy, aby ją zaraz zakończyć.
- Czy masz zamiar spróbować się z nim spotkać? – Zapytała mnie.
Moje oczy rozszerzyły się. – Jasne, że nie. Czemu miałabym?
- Cóż, chcę ci przypomnieć Carly, że jest jej ojcem. – Mówiła, wskazując na Alyssę, która teraz bawiła się jej telefonem zabawką, którą dostała od mojej mamy niedawno.
- Wiem, ale… - Westchnęłam, zwracając uwagę na siebie mojej córki. Nie chciałam jej angażować w poznanie ojca. On nie jest dobry dla niej, w ogóle, ma bardzo zły wpływ. Ostatnią rzeczą, którą chce dla mojej córki jest to aby wzięła udział w bombowych atakach i morderstwach. Ona nie potrzebuje tego gówna w życiu i na pewno, jeśli Jason by się w nim pojawił, nie miałaby tego jak uniknąć.
- Naprawdę nie chcę jego w jej pobliżu. – Powiedziałam. – Wiem tylko, że coś pójdzie nie tak. Ja to wiem.
- Nie sądzisz, że zasługuje by wiedzieć, że jest ojcem? – Spytała.
- Oczywiście, ale Jason… On nie będzie dla niej dobry jako ojciec. On jest w więzieniu i obecnie cały czas, nigdy nie będzie można tak czy inaczej go zobaczyć.
- Trzeba przynajmniej mu to powiedzieć. Myślę, że zasługuje by wiedzieć, że jesteś matką jego dziecka, albo nawet w pierwszej kolejności, że ma dziecko, nie sądzisz?
Skinęłam głową. To byłoby dobre gdybym powiedziała mu o wszystkim. Oczywiście nie zamierzam iść go szukać tylko po to by o wszystkim mu powiedzieć. W rzeczywistości, postaram się go unikać jak najwięcej, aby po prostu uniknąć konieczności powiedzenia mu, że ma córkę. Nie żeby obchodziło go posiadanie dziecka, w każdym razie jestem tego pewna. On jest przestępcą na litość boską. On jest zbyt zajęty zabijaniem ludzi i podkładaniem bomb niż opiekowaniem się małym dzieckiem.
- Wiesz, słyszałam, że wrócił do swojego starego domu kilka przecznic dalej. Mówiłaś, że byłaś tam, prawda? – Powiedziała.
Skinęłam głową, wspomnienia z tamtego dnia od razu zagościły w mojej głowie.

- Cholera, Carls. Musimy iść. – Mój brat, Ben miał przerwę na lunch, kiedy po prostu musiał aresztować jakiegoś dilera narkotyków na końcu ulicy i zaproponował aby odebrać mnie z pracy i zabrać na obiad.  Oczywiście nie zgodzę się na tą ofertę.
- Co? Wiesz, że nie wolno ci brać ludzi do pracy z tobą! – Powiedziałam, mentalnie uderzając go w twarz.
- Wiem, ale tak naprawdę nie mam wyboru w tej chwili. Mówili, że to pilne i, że mam być tam jak najszybciej mogę.
- Naprawdę Ben?
Wzruszył ramionami.
Owszem, mój brat miał maturę i licencjat, ale nadal był bardzo głupi. Jakieś pięć minut później dotarliśmy do dość dużego, staro wyglądającego domu, który obecnie został otoczony policyjnymi samochodami z każdego innego punktu widzenia. Zauważyłam również SWAT*, stojących tam. To nie mogło skończyć się dobrze.
- Zostań tutaj. Nie ruszaj się. – Bez wyskoczył z samochodu i podbiegł do najbliższego radiowozu stojącego obok niego. Patrzyłam jak pięciu czy sześciu mężczyzn podchodzi do drzwi przed kilkukrotnym zapukaniem. Po nie otrzymaniu żadnej odpowiedzi, w końcu weszli do środka praktycznie wyrywając drzwi z nawiasów. Jak to możliwe, że to wszystko dzieje się przed mną, a ja nie mogę pomóc, chociaż zastanawiam się co się do cholery dzieje. Co mogło być tak strasznego, że cała pieprzona policja się tu zebrała? I czy pomoc SWAT była naprawdę konieczna? Minutę później widziałam jak mężczyzna z policji wychodzi z domu. Ale nie tylko sam, tym razem. Dwóch z nim prowadziło młodego człowieka za ramiona i prawie wynieśli go na zewnątrz. On nawet nie walczył, po prostu szedł obojętny na to co dzieje. Nawet nie wiem, czy to ma jakikolwiek sens. Chłopak, a raczej mężczyzna wyglądał na około osiemnaście, dziewiętnaście lat lub trochę więcej. Mój oddech uwiązł w gardle, kiedy chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Od razu rozpoznałam w nim człowieka, z którym spałam tydzień temu. Jak on miał na imię? Uh…

- Ziema do Carly. – Carolyn machnęła ręką przed moją twarzą, budząc mnie ze wspomnienia.
- Huh? Co? – Spytałam, wracając z powrotem do rzeczywistości.
- Tylko mówię, że nie masz już pieluch, a zgadnij kto potrzebuje zmiany? – Uniosła brwi, kładąc Alyssę na podłodze do zmiany. Jęknęłam i przeczesałam ręką włosy.
- Poważnie? – Mruknęłam wstając z kanapy. – Myślisz, że mogłabyś jej popilnować kiedy ja pójdę do sklepu? – Zapytałam najmilej jak tylko mogłam. Carolyn kochała Aly. Wiedziałam, że niemiałaby nic przeciwko.
- Oczywiście, tylko pośpiesz się proszę. Moja bratowa rodzi w tej chwili. – Odpowiedziała.
- To czemu ty kurwa tu jeszcze jesteś?! – Zawołałam. Czy ona jest szalona? Jej siostrzenica ma się urodzić, a ona siedzi tutaj ze mną i Aly?
Wzruszyła ramionami. – Nic się nie dzieje. To było nudne jak cholera, siedzieć w tej poczekalni. – Ona nadal mówiła, kiedy poszłam do kuchni biorąc torbę i kluczyki. – Mimo, że było miło patrzeć na jej lekarza. Był taki słodki! Wyglądał na około dwadzieścia siedem lat, może trzydzieści. Ale wciąż był gorący! Myślałam o zajściu w ciąże jakby miała go widzieć kilka razy na kilka miesięcy. – Mrugnęła. Przewróciłam oczami w odpowiedzi.
- Wychodzę teraz. Powinnam być z powrotem tak za około dwadzieścia minut. – Powiedziałam.
- W porządku. Powiedz „pa mamo” – Mówiła, a następnie Alyssa powtarzając za nią. Zachichotałam kiedy wychodziłam. Szybko weszłam do Walmart**, wiedząc, że moja przyjaciółka musi szybko dostać się do szpitala. Szłam w szybkim tempie między pułkami, aż trafiłam do pieluch, szamponów i wszystkich innych rzeczy dla dzieci. Szybko złapałam za dużą torbę z pieluchami i ruszyłam do kasy, kiedy nagle wpadłam na kogoś…

* SWAT – wyspecjalizowana jednostka policji amerykańskiej.

* Walmart – amerykańska sieć supermarketów.

~.~ 

Jak myślicie na kogo wpadła Carly? I powie Jasonowi, że jest ojcem Alyssy, czy będzie go celowo unikać żeby się nie dowiedział?

dziękuje @missSherlly ♥

jeżeli chcecie następny rozdział - komentujcie.
a jeżeli polubiliście to ff - dawajcie do obserwowanych.

1. jeżeli macie jakieś pytania - tutaj
2. jeżeli ktoś z was chce być informowanym o nowych rozdziałach - tutaj

@hotmezrauhls
i do następnego.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Prolog: Jason’s back.

18 komentarzy:

     - Mamo! – Moja dwuletnia córka krzyknęła do mnie z salonu. Poszłam do pokoju, skąd do chodził jej głos, by zobaczyć ją stojącą na środku salonu, wskazując na telewizor, gdzie leciały właśnie wiadomości. Spojrzała na mnie przez ramię. – Tatuś! – Krzyknęła. Westchnęłam i spojrzałam w kierunku w którym wskazuje. I co teraz?
- Funkcjonariusze policji przeszukują całą wschodnią część miasta i plaży, tu w piątek, szukając wskazówek co do tożsamości zamachowca, który wysadził bank w Georgetown w środę, skupiając całą uwagę na możliwości, że mógł mieć pomocnika lub pomocników. Znajdując zemstę ze współpracownikiem w Kalifornii, miesiąc temu wrócił do swojej starej dzielnicy. Jest nazywany Jason McCann.
Zdjęcie Jasona zostało pokazane obok pani w wiadomościach. Wyłączyłam się od słuchania reszty nadawanych wiadomości. Bolało, wiedząc, że ten potwór jest ojcem mojego dziecka. Dlaczego nie mogłam spędzić tej nocy z jakimś księciem z Rumunii lub początkującym prawnikiem bądź pisarzem? Dlaczego to musi być dobrze znany seryjny przestępca?

- Witaj piękna. – Patrzył na mnie. Jego idealnie ułożone włosy, przycięte po bokach i z tyłu, a grzywka nienagannie ułożona do góry.
- Hej. – Odpowiedziałam. Byłam zmęczona długim dniem gdzie miałam tyle rzeczy na głowie, które były ekscytujące i wyczerpujące. Chłopak posłał mi czarujący uśmiech i chwycił za drinka ze stołu. Pochylił się i go wypił. Hm. Był zdecydowanie słodki. To nie było długie pierwsze wrażenie. Mogłam poczuć jego bliskość za sobą, trzymając jego długie ramiona wokół mojej talii. Żadne słowa nie zostały wypowiedziane, ale oboje pragnęliśmy więcej intymności.  Jego palce złączone na moim brzuchu, a jego oddech był słyszalny przy moim lewym uchu. Ponieważ zbliżała się noc, więc ludzi wchodziło do klubu, a my mieszaliśmy się w tłum. Mogłam poczuć jego jeżdżące dłonie, podczas gdy prychnął za mną. Niski jęk doszedł do mojego ucha i zaraz po tym poczułam, jego przesuwającą się dłoń powoli w dół mojego ciała w kierunku mojej strefy intymnej. Pozwoliłam mu poruszać palcami, wolno, nie zatrzymując go. Byłam tak zmęczona, że nawet kwestia i fakt, że był obcy, było ekscytujące, chociaż pokrótce doświadczyłam tego wcześniej. Dreszcz podniecenia i ekscytacji popędził w dół mojego kręgosłupa. Nikt nie wiedział.  Nikt nie wiedział, że sunął swoją ręką w dół moich jeansów, odsuwając na bok moje majtki. Nikt nie wiedział, że już miał wepchnąć swoim placem we mnie. Nagły przypływ adrenaliny, przepłynął przez moje żyły, gdy poczułam jego palec wsuwający się głęboko we mnie. Wiedziałam, że to nie skończy się dobrze.

I nie skończyło. Jak tylko skończyliśmy naszą sprawę*, opuścił klub i zniknął z mojego życia na zawsze. Dowiedziałam się miesiąc później, że jestem w ciąży z jego dzieckiem. Nie oczekiwałam dokładnie tego, że będę musiała nosić w sobie dziecko mordercy. Na początku nawet nie chciałam tego dziecka. Chciałam poddać się aborcji, ale stchórzyłam. Wtedy uznałam, że oddam ją do adopcji.

I wtedy ją zobaczyłam.

Wszystkie te myśli odeszły. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Była wspaniała. Idealna. Przynajmniej Jason był przystojny. Była tak piękna i delikatna. Wiedziałam, że nie będę wstanie jej oddać, nigdy. Od tego czasu ona była, małą dziewczynką mamusi i zawsze będzie. To nie jest tak, że nie mam żadnej konkurencji. Nie pozwolę Jasonowi zagościć w jej życiu. To nie jest dobre dla każdego z nas. Jestem pewna, że nie zbliży się do niej w najbliższym czasie. Chociaż, kto wie? Ponieważ Jason wrócił. 

~.~

* nie wiedziałam jak to dokładnie przetłumaczyć. :)

na wstępie dziękuje @missSherlly bo bardzo mi pomogła, dziękuje kochanie! <3

jest prolog! mam nadzieję, że was nieco bardziej zainteresuje. jeżeli wam się podoba, komentujcie lub po prostu dodawajcie do obserwowanych, bo mnie to naprawdę bardzo motywuje.

1. jeżeli macie jakieś pytania - tutaj
2. jeżeli ktoś z was chce być informowanym o nowych rozdziałach - tutaj

@hotmezrauhls
i do następnego.

rozdział na take you będzie jeszcze w tym tygodniu

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Wprowadznie

5 komentarzy:

Carly – niewinna uczennica.
Jason McCann – poszukiwany kryminalista w całym kraju.

Carly nigdy nie imprezowała, aż do jej 20 urodzin. Upiła się z rezultatem, że zaszła w ciąże z Jasonem McCannem. On o tym nie wie, ani ona nie chce by wiedział. Jason McCann nie pragnąłby dziecka, nigdy.

Hej. Jestem Carly i jestem młodocianą matką dziecka przestępcy.




Cześć! :) Blog jest całkowicie poświęcony tłumaczeniu "The Criminal's Baby" pisane przez @SwagLikeBieber. Zgodę dostałam, dlatego postanowiłam je dla was tłumaczyć. Cóż, moim zdaniem jest naprawdę świetne i mam nadzieję, że wam się również się spodoba. Link do oryginału macie w menu, tuż nad nagłówkiem. Wszelkie pytania proszę kierować do mnie na twitterze > @ohhcanadian bądź mojego aska > malikmydestiny.